piątek, 26 października 2012

Heart On Fire-No Shampoo (from LOL) (2012 Movie)

HEART ON FIRE - Douglas Booth [LOL Longer Version]


Ogladaliscie film ''Lol'' ? 
ZAjebisty 
a ta piosenka jest mega ♥ .

cieszmy się młodością, bo dorosłość uderza w nas tak na ostro i wali prosto w mordę.
Rozumiem, że trudno jest mnie ogarnąć, ale jednak taka jestem. Trudno mi ubrać się w spódnicze czy w sukienkę, falbanki omijam szerokim łukiem, wolę trampki, bo w szpilkach zabiłabym się po paru krokach. Wielu próbowało mnie zmienić, wszystcy ze skutkiem tym samym..Przepraszam ..

Każda dziewczyna ma taki moment, gdy chciałaby być taką zimną suką, bez uczuć, ale zwyczajnie nie potrafi, bo ma kurwa za dobre serce , i tak mam właśnie ja .. ; c
Czy was też dzisiaj wszystko wkurwia ? Nie rozumiem, jak niektórzy ludzie potrafią być aż tak żałośni, doprawdy. Mam nadzieję nigdy tego nie zrozumieć, nigdy.. Mam nadzieję.


Sleeping With Sirens - Roger Rabbit (Official Music Video)


Mózg to zajebista sprawa, powinien go mieć każdy facet.
Najpierw ogarnij, a potem baw się w życiem..
Człowiek jeśli zamierza żyć bez życia i kochać bez miłości, jest szaleńcem.

wtorek, 9 października 2012

Co z tego że minęło już tyle czasu, że łzy na policzkach wyschły, że nocą nie budzę się już z krzykiem, co z tego jeśli ból nie ustał, on wciąż się nasila, wciąż wraca.
Możesz, płakać, krzyczeć, a nawet rzucać się pod pociąg ale świat i tak Cię oleje, podsunie kieliszek, słodko się uśmiechnie i wyszepcze fałszywe \" będzie dobrze \"
Gdy ktoś Ci mówi, że nadal nie rozumiesz- nie poddawaj, się, bo możliwe, że ta osoba źle tłumaczy.
gdy ktoś Ci mówi, że jesteś słaba - nie wierz w to, bo zapewne mówi Ci to mężczyzna,
który czegokolwiek byś nie zrobiła, zawsze będzie silniejszy.
gdy ktoś Ci mówi, że jesteś brzydka - olej to, najwyraźniej myśli dziwnymi kategoriami.
gdy ktoś Ci powie, że nie dasz rady - wstań, i walcz, bo potrafisz zdziałać wiele.

poniedziałek, 8 października 2012

Tak sobie teraz siedze słuchajac  http://www.youtube.com/watch?v=jS5TvDcDofc
aa łzysame po policzkach ciekną ..  


a co odeszło pierdole .
dorosłosc boli ;c
Romeo umarł z miłości, ja też codziennie umieram, a jakoś nikt nie napisał o mnie książki

Ja jestem słaba.
Jestem oszustką - kłamliwa dziewczynka zdolna do ukrycia prawdy za wszelką cenę... Nawet przed samą sobą.
Nie potrafię być sobą - bo nie wiem, jaka jestem.
Uśmiecham się znów sztucznie.
A całkiem niedawno było szczerze.
Widzę, że ludziom to odpowiada - nie podoba im się, kiedy mam gorszy dzień, kiedy ukazuję ciemniejszą część siebie. Ważne, bym udawała, że wszystko ze mną w porządku. Inaczej powstaje dystans.

W moim życiu ,,jakoś" tak się ułożyło, że zaczęłam się ciąć.
Piękno bólu odkryłam ponad dwa lata temu w wakacje. Pocięłam się nożyczkami.
Większość blizn zanikła, choć kilka nadal widzę.
Spróbowałam raz scyzorykiem. Po tym już nic nie widać.
Zrobiłam to wtedy trzy razy. Spodobało mi się.
CHOLERNIE MI SIĘ SPODOBAŁO.
Ale powiedziałam sobie: STOP!
Miałam 12lat. Wiedziałam, że to, co robię, może uzależnić. Nie wiedziałam, jak zdołam ukryć blizny. Przestraszyłam się tego. Nie miałam odwagi, by kontynuować.
Nie wiem, nie umiem ocenić, czy zaprzestałam tego tak szybko dlatego, że byłam na to zbyt słaba... czy zbyt silna?

Po prawie dwuletniej przerwie zaczęłam się ciąć na nowo, tym razem żyletkami. Zrobiłam to 6 maja.
W domu ciągłe kłótnie z mamą, z babcią, w szkole z nikim za bardzo się nie dogadywałam, nie miałam komu powiedzieć. Chodziłam struta, sfrustrowana, nienawidziłam siebie. Dlaczego?
Heh, nigdy tak za bardzo za sobą nie przepadałam.
Pretensje mamy jakoś tą nienawiść pogłębiły.
Zaczęłam się ciąć codziennie.
Mama to odkryła i ,,chciała" porozmawiać, ale ją ignorowałam.
Bo pamiętałam, że kiedy dowiedziała się dwa lata temu, że się cięłam, nic specjalnego nie zrobiła. Ale.. .co niby mogła zrobić?
Na rękach się nie cięłam przez dłuższy czas, a mama pomagała mi to ukrywać.
Zaczęłam ciąć się po biodrach Mocniej i mocniej.
Wróciłam do rąk.
Blizny zrobiły się przerażająco głębokie.
Ale mi dawały satysfakcję. Uwielbiałam na nie patrzeć. Patrzeć na głębokie dziury na moich rękach.

W międzyczasie robiłam sobie przerwy w cięciu się, chciałam spróbować to rzucić. Lecz głęboko w środku przeczuwałam, że ostatni raz  tym ostatnim nie był.
Teraz chcę zmienić swoje życie.
Stać się szczęśliwa - Jest to myśl przewodnia mojego życia. Marzenie, które każdy z nas nosi w swoim sercu.
Żyletki...
Ból...
Krew...
Rany...
Tajemnica...
Całe uzależnienie uzależnieniem fizycznym było przez krótki okres czasu. Najgorzej było, gdy moje ciało i umysł ogarniało przeraźliwe zimno, niezależne od temperatury. Chłód z serca. Chłód powodujący zobojętnienie, brak uczuć. Budzący lęk. Przyczyniający się do trzęsienia ciała bez Twojego przyzwolenia. Stan, w ciągu którego pojawiają się myśli samobójcze, gdy jednocześnie nie masz ochoty zrobić nic. Liczy się to, by pozostać samemu w swoim pokoju... w zamknięciu. Z dala od wszystkiego.
Moje psychiczne uzależnienie trwa nadal.
Czy się kiedyś skończy?
Tęsknię... Będę tęsknić... Nie zapomnę...
Nie chcę zapominać...









 
Jest mi smutno, jest mi żle, mam ochotę zabić się... Płakać mi się chce, bo złamane jest serce me ..
Chcesz być?
Czemu krzyczysz?! Przecież słyszę...
Tak serce mnie boli...
Tak już wszystko się wyrywa do góry...
Po co Ci to? Po co mi to wyrywasz?!
Poczekaj jeszcze chwilę, niedługo się pokarzę... 

poniedziałek, 24 września 2012

Pustka... Wielka otchłań pochłania mnie coraz bardziej i bardziej... I nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Kurwa, nic już nie wiem.
Nic nie jadłam przez ostatnie trzy dni. Dzisiaj będzie czwarty. Nie chcę jeść. Jak nie czuję głodu to po co? Zajebiście się czuję! Fizycznie, oczywiście. Nikt oczywiście nie wie. W domu biorę jedzenie do pokoju i wyrzucam. Podobnie zresztą w szkole.
Zimno mi. Cały czas. Nie mogę się rozgrzać. Nikt mnie nie przytuli.
Nie cięłam się ostatnio ani razu... Ile to już dni? Zdaje się, że pięć. Dzisiaj może być szósty. Ale raczej nie wytrzymam. Czuję się teraz opuszczona, zostawiona na pastwę losu. Mimo, że żyletkę widzę codziennie. Ale ból odszedł daleko. Ten dobry ból. Ten zły, ten piekielnie przybijający, siedzi we mnie. W mojej głowie. I daje o sobie znać. Nie wytrzymam tego całego kurestwa. Chcę się pociąć. I chuj, bo nie mogę. Bo nikt nie może się dowiedzieć.
Mam ostatnio zjebany humor. Kilka dni temu byłam ze znajomymi na melanżu. Nie to, że piję. Wręcz przeciwnie. Ale jak o tym pomyślę, poszłam właśnie z tego powodu - by się nachlać i na chwilę zapomnieć...
Na początku było naprawdę dobrze. O wiele lepiej niż myślałam, że będzie. Wszyscy byli dla siebie tacy mili, nagle tacy szczęśliwi. I tak zajebiście fałszywi. Bo pod wpływem alkoholu wszystko zdaje się być iluzją. Kłamstwem. Mimo dobrego samopoczucia nie opuszczało mnie takie dziwne uczucie niepokoju. W pewien sposób wiedziałam, że to wszystko jest zakłamane. Ale zdawałam się o tym nie myśleć. Pamiętam, że dużo się śmiałam. I mówiłam głupoty... To było takie pierdolenie, że chciałabym móc cofnąć się w czasie i nie mówić tego wszystkiego... Szczęście, że się nie wygadałam. Wiadomo z czego. Nawet nie czułam takiej potrzeby, więc nie musiałam się jakoś specjalnie kontrolować.
No i się zaczęło... Gdy alkohol przestawał działać. To było okropne! Taki niesamowity, chujowy przeskok. Rzeczywistość uderzyła we mnie ze zdwojoną siłą... Czarna dziura. Ból. Atmosfera stawała się inna. Gorsza. Czułam się jak szmata. Jak ktoś, kto znajduje się w nieodpowiednim dla niego miejscu. Chciałam płakać z bezsilności. Ale łzy nie poleciały... Chciałam się pociąć. Przy wszystkich, a chuj! Ale się powstrzymałam... Żyletki miałam schowane w telefonie. Pod baterią. Tam nikt by ich nie znalazł.
I wtedy sobie coś uświadomiłam...
Musiałam to wcześniej wiedzieć. Ale najwyraźniej nie chciałam się z tym za nic zgodzić. Nie umiałam tego zaakceptować.
Dotarło do mnie, że nienawidzę się. Swojego ciała. Swojego zachowania. Swojego charakteru. Swojej beznadziejności i bezsilności. Całej siebie. Nie potrafię siebie pokochać. I pewnie dlatego nie mogę pokochać nikogo innego. Ani nikt mnie. Po prostu jestem skazana na samotność... Nawet od siebie nie dostaję miłości. Gdy o tym piszę, jestem przerażona. Prawie płaczę...
Wracając do alkoholu, to nie warto po niego sięgać. Bo nie czułam się tak źle przed piciem jak po. Co prawda, było fajnie tak odetchnąć na chwilę. Ale nie takim kosztem. Nie takim bólem. Alkohol daje złudne poczucie szczęścia. Nie ma w tym nic prawdziwego.
I tu mogę powiedzieć, że potrafię zrozumieć (chociaż po części) tych Uzależnionych... Od narkotyków, papierosów, alkoholu... Środki są nieważne. Ja też należę do tego grona. Moim bólem nie były jedynie żyletki. Jeśli tak by było, ten blog nie miałby racji bytu. Już nie. Tak więc dla mnie ból dzieli się na dwie kategorie: psychiczny - uwierający mnie przez cały czas, i fizyczny - który bywa naprawdę zbawienny.
Ból... On stał się nieodłączną częścią mnie. To on kontroluje całe moje życie. Bez Niego nie ma mnie. Nie żyję. Ktoś, kto nic nie czuje, jest martwy.
Uzależnieni szukają szczęścia. Jak każdy, prawda? Oni robią to na swój pojebany sposób. Pragną poczuć ulgę. Pragną siebie pokochać. Ale nie są w stanie. Dlatego też nie kochają innych. Bo to narkotyk, alkohol, żyletka dyktuje im, co mają robić, nawet co czuć. Ja jeszcze walczę. Jeszcze chcę spróbować... Ale nie wiem, ile jestem w stanie wytrzymać. Pragnę znaleźć szczęście, z którym mogłabym się dzielić.
Nadal nie wiem, co robić. Ogarnia mnie smutek. Pewnie wyglądam żałośnie. Wszystko wydaje się być bez sensu. Z każdym dniem tracę cząstkę siebie, a pusty obszar wypełnia kolejna dawka bólu. Może czas pomyśleć o śmierci? Koniec się zbliża... Cierpię coraz bardziej.

czwartek, 13 września 2012

Mieliscie kiedys tak ze szliscie ulicą i nagle mieliscie ochote krzyczeć ?! bo czuliscie ze 
nie macie juz sił ? 
mieliscie kiedys tak ze siedzieliscie w domu a , łzy nie przestawaly wam cieknac nie ? 
to nie mowcie ze mnie rozumiecie . Nie mówcie ze wiecie co czuje tylko znow sklamiecie .
Duży problem wiekszosci jest to , z nie potrafią znależć szcześcia , w teraazniejszosci
tylko rozpamietuja przeszlosc.. , która wydaje sie 
im byc idealna .. 
Czuje sie jakby opuscilo mnie cialo i poszlo wolnym krokiem  do przodu .. 
czuje jak maly dymek wydychanego powietrza który , po chwili miesza sie z otoczeniem pod masą codziennego smiechu skrywa wielki smutek ..
Samookaleczenia Ciężka
sprawa...ale niestety Coaraz wiecej jest osob ktore to robia.
 To jest  przykre...naprawde...Dzis bylam  na pewniej  stronce internetowej,gdzie naogladalam sie takich  zdjec...widzialam  ich  chyba z ponad 1000 jak nie lepiej.....Nie ktore byly naprawde okropne....Mi sie zrobilo w pewnym momencie zle ...za duzo sie tego  naogladalam...
Ale ja tez  sie kiedys cielam...wiem co  to  znaczy,jakie to uczucie....
Wiem ze nam to pomaga,uspokaja nas,daje nam ulge,zapomnienie o innych bolach....
Ale czy pomaga nam to  na dluzszy czas? Odpowiedz jest  jasna : NIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Mamy zly chumor,zucil nas chlopak/dziwczyna lub klutnia ze starymi lub przyjacilomi...wystarczy byle powod by siegnac po
. Ona daje nam to ukojenie...lecz po paru dniach,godzinach,tygodniach znow wyprowadza nas cos z rownowagi,znow jestesmy zli na cos lub kogos....i  co  robimy? Siegamy po nasza stara "przyjaciolke" ktora nas nigdy nie opuszcza i nam zawsze pomaga...Bierzemy kawek zelaza i wpychajac bo gleboko w cialo czujemy ulge..... Puzniej  patrzymy na krew,splywajaca po naszym ciele.....Czujemy ten bol...BOL ktory nam pomaga....Ludzie mowia ze Ci ktorzy sie sami krzywdza sa chorymi ludzmi,masohistami. Czy maja racjie? Na to pytanie musicie sobie sami odpowiedziec....
Obiecujemy,ze to  juz ten ostatni raz...ze nastapnym razem nas nie bedzie....wmawiamy sobie ze nie boimy sie smierci...ze ona nas uwolni od tego okrotnego swiata....
Ale boimy sie...wmawiac to se mozna...ale ten strach jest i  bedzie w nas.....Teraz mozesz powiedziec ze sie nie boisz...ale gdy masz zyletke przylozona do zyl i ciagniesz ja w zdloz nagdarstka masz inne mysli  w glowie...dopada cie strach....  i  zazwyczaj  sie nam  nie udaje popelnic samobujstwa......
Porazka.Kolejne blizny i bole...obiecujemy sobie ze przestaniemy sie ciac.....ale to nie jest  takie latwe..... To sie wszystko kreci  w kolko...najpierw problemy kiedys w nasza zyciawa gre wkracza niespostrzeganie zyletka,ktora daje nam ukojenie,puzniej krew splywajaca po ciele,bol i znow zyletka....krzywdzimy swe cialo swiadomie....a puzniej  zalujemy....
 Ja zaluje....wstydze sie tych  blizn ktore na mym ciele sa.....
Wsytdzilam sie gdy kiedys moj chlopak  je zauwazyl  i spytal  sie po czym  to  jest....Wstydzialam  sie przyznac.....czulam sie zenujaco.....Rodzice mi kiedys powiedzieli  ze predzej lub puzniej  bede tego  zalowala,
NIe wierzylam,moze nie chcialam.....ale sama sie przkonalam...  i  zaluje...bardzo  zaluje tego.... choc to pomagalo...uwalnialo  ma zlosc.... Ale sa inne sposoby pozbywania sie zlosci.....gdy jestem  zla  i mam do wyboru:zyletke lub cos innego...wybieram to inne cos....
Wole cos rozpierdolic niz siegnac po cos ostrego.
Zawsze jest druga mozliwosc...tylko trzeba umiec z niej wykorzystac......
Zycze wszystkim tym ktorzy sie tna dosc sily by udalo im sie z tego  wyjsc..... Zycze im tego  z  celego mojego malego serducha.....Mam nadzieje ze maja w sobie dosc sily by im sie udalo...ja w was wierze i bede was jak tylko moge wspierac....
 POWODZENIA